Wysiadłam ze samochodu i ustałam przed maską, czekając na Ki. Bum
podszedł do mnie i uśmiechnął się szeroko, łapiąc mnie za rękę.
- Nie wiesz, co chciała od ciebie Rose ? - zapytał, kiedy szliśmy w stronę wejścia
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam, stając przed bramkarzem. Nie było jeszcze 18, a kolejka przed klubem była ogromna. - Cześć Bob.
- Cześć Sara, Ki. - powiedział Bob. Postura Boba nie była idealna, lekki brzuszek, duże mięśnie i 210 cm, mimo to, był zawsze uśmiechniętym, jednak kiedy przychodziło do wpuszczenia kogoś do klubu, zawsze były "zasady".
- Nie wiesz może co chciała ode mnie Rose ? - zapytałam go
- Nie wiem. - odpowiedział Bob - Ah, wszystkiego najlepszego.
- Dzięki Bob. - odpowiedziałam z uśmiechem
- Wchodźcie. - powiedział i odsunął się z wejścia. - Miłej zabawy.
Uśmiechnęłam się tylko do niego i weszłam z Ki do klubu. Po wstępnych oględzinach, stwierdziłam, że klub nie jest jeszcze otwarty, a po sali krzątają się kelnerzy, DJ rozstawiał sprzęt, a neony błyszczały.
- Sara, cześć. - usłyszałam głos Rose za sobą. Odwróciłam się i spojrzałam na nią.
- Cześć Rose. - odpowiedziałam
- Chodźcie do biura. - powiedziała Rose z uśmiechem. Chwyciłam Ki za rękę i pociągnęłam go w stronę biura Rose. Weszliśmy razem do środka i usiedliśmy przed biurkiem.
- Więc o czym chciałaś pogadać ? - zapytałam od razu. Rose usiadła przed nami i uśmiechnęła się.
- Po pierwsze kochana, to Wszystkiego Najlepszego. - powiedziała
- Dziękuję. - powiedziałam i spojrzałam na Ki, który siedział i wpatrywał się w Rose ze zdziwieniem.
- Po drugie, to... - zatrzymała się i sięgnęła coś z biurka. Podeszła do mnie z niedużą torebką i wyciągnęła ją w moją stronę. - ...prezent dla ciebie.
- Rose, nie musiałaś. - powiedziałam
- Musiałam. - powiedziała Rose i wręczyła mi prezent. - A po trzecie, to kolejny występ masz dopiero za dwa tygodnie.
- Dwa ? - zdziwiłam się
- Wiem, że lubisz tu występować, ale przyjechał do nas nowy DJ i będzie próbował publikę. - powiedziała Rose
- Nie, no, okej. - powiedziałam - Mi pasuje.
- Cieszę się. - powiedziała Rose i uśmiechnęła się - Więc to już wszystko.
- My będziemy się zbierać. - powiedziałam i podniosłam się z fotela
- Rozumiem. - powiedziała Rose - Miłej zabawy wam życzę, a teraz muszę iść do Margo i zobaczyć jak sobie radzi.
- Dzięki, tobie też miłej zabawy. - powiedziałam i razem z Ki wyszłam z klubu. Wsiedliśmy do auta i zapadła cisza.
- Nie wydaje ci się trochę dziwne, że dostałam od niej prezent ? - zapytałam Ki
- Trochę. - odpowiedział - Ale, wy się znacie prawie od dziecka, więc wypadałoby.
- Może i masz rację. - odpowiedziałam i zapięłam pas - Ale na razie tego nie otworzę.
- Okej, to gdzie teraz jedziemy ? - zapytał Ki
- Nie obrazisz się skarbie, jak będę chciała jechać do domu ? - zapytałam
- Na ciebie ? - zapytał - Na ciebie skarbie nie można się gniewać.
- Więc pojedźmy do domu. - powiedziałam. Ki ruszył z parkingu i po 10 minutach był już przy moim domu. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do domu. Położyłam klucze do domu na szafce i rozejrzałam się po holu. W domu panowała martwa cisza. Coś chyba było nie tak. Ki zauważył moje zmieszanie i chwycił mnie za dłoń.
- Coś się stało Sara ? - zapytał
- Jest cicho. - powiedziałam
- I ? - spytał zdezorientowany
- Zawsze gra radio jak jest Marisol, a Marisol jest do 20. Tata pracuje więc jest cicho, ale mama zawsze słucha muzyki i wydziera się na swoje pomocnice od fryzur. - powiedziałam - A teraz jest za cicho.
- Sprawdźmy. - powiedział Ki. Weszliśmy do biura taty, orientując się, że go nie ma. Kuchnia też była pusta. Został więc salon, ogród i cała góra.
- Sprawdzę salon. - powiedziałam szybko i wbiegłam do salonu. Pusto. Wyszłam na korytarz. "No cudnie ! Teraz nawet mój chłopak zniknął." pomyślałam z ironią.
- Sprawdziłem górę. - powiedział nagle ze schodów - Nikogo nie ma.
- Więc ogród. - powiedziałam. Złapaliśmy się za dłonie i wyszliśmy na patio. W jednej chwili wszyscy krzyknęli NIESPODZIANKA.
Podskoczyłam ze strachu i zaśmiałam się, cofając bliżej Ki.
- Wszystkiego najlepszego Sara. - powiedziała mama, podchodząc do mnie z tatą i tortem.
- Dziękuję wam. - powiedziałam z uśmiechem. Wcale nie leżała mi imprezka z moimi rodzicami. Jak najszybciej zdmuchnęłam świeczki i pokroiłam tort. Chciałam ulotnić się z ponurej imprezki razem z Ki, kiedy ktoś mnie zaczepił.
- Wszystkiego najlepszego. - powiedziała miło starsza kobieta.
- Dziękuję. - powiedziałam zmieszana. Nigdy nie widziałam jej na oczy, a ona mi złożyła życzenia. "Miło, ale dziwnie." pomyślałam.
- Nie poznajesz mnie ? - zapytała kobieta melodycznym głosem
- Nie. - odparłam szybko
- Saro, nie poznajesz swojej cioci Clary ? - zapytała kobieta
- Ciocia Clara ? - zdziwiłam się i uradowana rzuciłam się jej na szyję. - Dlaczego cię tak długo nie było ?
- Byłam u twojej babci. - powiedziała smutna
- Coś się dzieje z babcią ? - zapytałam przerażona. Babcia miała już 77 lat i nie radziła sobie za dobrze. Mama wiele razy chciała jej pomóc, ale to nic nie dawało. Często jeździłam do niej z Ki i rodzicami na wakacje. Jednak kiedy dziadek umarł, wszystko się zmieniło. Jeździłam do niej sama i pomagałam jej w normalnych czynnościach domowych. Do tego doszedł jeden wylew i cukrzyca. Z babcią było coraz gorzej, ale nadal się trzymała. Byłyśmy i nadal jesteśmy bardzo związane ze sobą.
- Nie martw się Sara, z babcią jest wszystko w porządku, a nawet lepiej. - powiedziała ciocia
- Ale ? - zapytałam
- Jakie ale ? - zdziwiła się ciocia
- Zawsze jest jakieś ale. - powiedziałam
- Nie ma. - odparła ciocia. Widziałam, że kłamie. Perfidnie mnie oszukiwała.
- Dobrze ciociu, chciałabym zostać, ale... - zatrzymałam się - muszę jeszcze poćwiczyć. - skłamałam
- Rozumiem. - odpowiedziała ciocia i z uśmiechem spojrzała na Ki. - Miłego wyciskania.
- Dziękuję ciociu. - powiedziałam i przytuliłam ją na pożegnanie. Złapałam Ki za rękę i wyszliśmy razem z ogrodu. Głośno westchnęłam, kiedy zamknęłam drzwi. Ki spojrzał na mnie i zaśmiał się.
- Męczące. - powiedziałam i razem z nim skierowałam się do mojego pokoju.
*Samantha*
Mijała już kolejna godzina w tym harmidrze. Kilkoro moich młodszych kuzynów biegało dookoła drzewa, a kilkoro grało w jakąś grę. Mam świetnie dogadywała się ze swoimi przyjaciółkami i resztą rodziny. Siedziałam sama na kanapie czekając na jakieś wybawienie. Nie lubiłam swoich urodzin. Przynajmniej te urodziny były tak kiepskie jak plastikowe koleżanki mojej mamy. Dochodziła już godzina 19, a ja nadal nie czułam się świetnie na moich 18-nastych urodzinach. Byłam zdenerwowana i smutna. Logan nie zadzwonił do mnie dziś ani razu i nie wyglądało na to, że ma tak się stać. "A miał to być najpiękniejszy dzień mojego życia" pomyślałam z ironią. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zerwałam się na nogi i otworzyłam drzwi. Moją twarz od razu rozpromienił uśmiech. Przede mną stał Logan z pięknym bukietem róż i wielką torbą.
- Wszystkiego Najlepszego kochana. - powiedział z uśmiechem
- Dziękuję Logan. - powiedziałam z uśmiechem - Wejdź. - odsunęłam się z wejścia, żeby Logan mógł przejść i zamknęłam za nim drzwi.
- To dla ciebie oczywiście. - powiedział i wręczył mi torbę wraz z kwiatami.
- Dziękuję ci jeszcze raz. - powiedziałam - Chodźmy do mnie.
- A to twoja mama nie zorganizowała ci urodzin ? - zapytał Logan
- Właśnie zorganizowała. - powiedziałam - I tu jest problem.
- Problem ? - zdziwił się Logan
- Nie chciałam tej imprezy z jej koleżankami i dzieciakami. - powiedziałam
- Więc mam lepszy pomysł dla ciebie. - powiedział Logan z podstępnym uśmiechem.
- Jaki pomysł....Logan ? - zapytałam niepewnie
- Powiedzmy, że to będzie niespodzianka. - powiedział tajemniczo - Na twoje 18-naste urodziny.
- Jeszcze raz wielkie dzięki Logan. - powiedziałam
- Jeszcze raz mi podziękujesz, a za każde dziękuję będę cię łaskotał. - powiedział z uśmiechem
- Okej, okej, rozejm. - powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać. Wzięłam Logana na górę i posadziłam go w moim pokoju. Wsadziłam kwiaty w piękny wazon i postawiłam je na biurku przy oknie.
- Piękne kwiaty. - powiedziałam do niego - No więc, co mi kupiłeś za prezent ? - zapytałam
- Otwórz to się przekonasz. - powiedział Logan z uśmiechem i mrugnął do mnie okiem. Rozchyliłam torbę i zajrzałam do niej. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Szybko wyjęłam przepiękną sukienkę ze środka.
- Nie byłem pewien czy ci się spodoba, ale chyba trafiłem, co ? - zapytał niepewnie Logan- Nie wiesz, co chciała od ciebie Rose ? - zapytał, kiedy szliśmy w stronę wejścia
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam, stając przed bramkarzem. Nie było jeszcze 18, a kolejka przed klubem była ogromna. - Cześć Bob.
- Cześć Sara, Ki. - powiedział Bob. Postura Boba nie była idealna, lekki brzuszek, duże mięśnie i 210 cm, mimo to, był zawsze uśmiechniętym, jednak kiedy przychodziło do wpuszczenia kogoś do klubu, zawsze były "zasady".
- Nie wiesz może co chciała ode mnie Rose ? - zapytałam go
- Nie wiem. - odpowiedział Bob - Ah, wszystkiego najlepszego.
- Dzięki Bob. - odpowiedziałam z uśmiechem
- Wchodźcie. - powiedział i odsunął się z wejścia. - Miłej zabawy.
Uśmiechnęłam się tylko do niego i weszłam z Ki do klubu. Po wstępnych oględzinach, stwierdziłam, że klub nie jest jeszcze otwarty, a po sali krzątają się kelnerzy, DJ rozstawiał sprzęt, a neony błyszczały.
- Sara, cześć. - usłyszałam głos Rose za sobą. Odwróciłam się i spojrzałam na nią.
- Cześć Rose. - odpowiedziałam
- Chodźcie do biura. - powiedziała Rose z uśmiechem. Chwyciłam Ki za rękę i pociągnęłam go w stronę biura Rose. Weszliśmy razem do środka i usiedliśmy przed biurkiem.
- Więc o czym chciałaś pogadać ? - zapytałam od razu. Rose usiadła przed nami i uśmiechnęła się.
- Po pierwsze kochana, to Wszystkiego Najlepszego. - powiedziała
- Dziękuję. - powiedziałam i spojrzałam na Ki, który siedział i wpatrywał się w Rose ze zdziwieniem.
- Po drugie, to... - zatrzymała się i sięgnęła coś z biurka. Podeszła do mnie z niedużą torebką i wyciągnęła ją w moją stronę. - ...prezent dla ciebie.
- Rose, nie musiałaś. - powiedziałam
- Musiałam. - powiedziała Rose i wręczyła mi prezent. - A po trzecie, to kolejny występ masz dopiero za dwa tygodnie.
- Dwa ? - zdziwiłam się
- Wiem, że lubisz tu występować, ale przyjechał do nas nowy DJ i będzie próbował publikę. - powiedziała Rose
- Nie, no, okej. - powiedziałam - Mi pasuje.
- Cieszę się. - powiedziała Rose i uśmiechnęła się - Więc to już wszystko.
- My będziemy się zbierać. - powiedziałam i podniosłam się z fotela
- Rozumiem. - powiedziała Rose - Miłej zabawy wam życzę, a teraz muszę iść do Margo i zobaczyć jak sobie radzi.
- Dzięki, tobie też miłej zabawy. - powiedziałam i razem z Ki wyszłam z klubu. Wsiedliśmy do auta i zapadła cisza.
- Nie wydaje ci się trochę dziwne, że dostałam od niej prezent ? - zapytałam Ki
- Trochę. - odpowiedział - Ale, wy się znacie prawie od dziecka, więc wypadałoby.
- Może i masz rację. - odpowiedziałam i zapięłam pas - Ale na razie tego nie otworzę.
- Okej, to gdzie teraz jedziemy ? - zapytał Ki
- Nie obrazisz się skarbie, jak będę chciała jechać do domu ? - zapytałam
- Na ciebie ? - zapytał - Na ciebie skarbie nie można się gniewać.
- Więc pojedźmy do domu. - powiedziałam. Ki ruszył z parkingu i po 10 minutach był już przy moim domu. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do domu. Położyłam klucze do domu na szafce i rozejrzałam się po holu. W domu panowała martwa cisza. Coś chyba było nie tak. Ki zauważył moje zmieszanie i chwycił mnie za dłoń.
- Coś się stało Sara ? - zapytał
- Jest cicho. - powiedziałam
- I ? - spytał zdezorientowany
- Zawsze gra radio jak jest Marisol, a Marisol jest do 20. Tata pracuje więc jest cicho, ale mama zawsze słucha muzyki i wydziera się na swoje pomocnice od fryzur. - powiedziałam - A teraz jest za cicho.
- Sprawdźmy. - powiedział Ki. Weszliśmy do biura taty, orientując się, że go nie ma. Kuchnia też była pusta. Został więc salon, ogród i cała góra.
- Sprawdzę salon. - powiedziałam szybko i wbiegłam do salonu. Pusto. Wyszłam na korytarz. "No cudnie ! Teraz nawet mój chłopak zniknął." pomyślałam z ironią.
- Sprawdziłem górę. - powiedział nagle ze schodów - Nikogo nie ma.
- Więc ogród. - powiedziałam. Złapaliśmy się za dłonie i wyszliśmy na patio. W jednej chwili wszyscy krzyknęli NIESPODZIANKA.
Podskoczyłam ze strachu i zaśmiałam się, cofając bliżej Ki.
- Wszystkiego najlepszego Sara. - powiedziała mama, podchodząc do mnie z tatą i tortem.
- Dziękuję wam. - powiedziałam z uśmiechem. Wcale nie leżała mi imprezka z moimi rodzicami. Jak najszybciej zdmuchnęłam świeczki i pokroiłam tort. Chciałam ulotnić się z ponurej imprezki razem z Ki, kiedy ktoś mnie zaczepił.
- Wszystkiego najlepszego. - powiedziała miło starsza kobieta.
- Dziękuję. - powiedziałam zmieszana. Nigdy nie widziałam jej na oczy, a ona mi złożyła życzenia. "Miło, ale dziwnie." pomyślałam.
- Nie poznajesz mnie ? - zapytała kobieta melodycznym głosem
- Nie. - odparłam szybko
- Saro, nie poznajesz swojej cioci Clary ? - zapytała kobieta
- Ciocia Clara ? - zdziwiłam się i uradowana rzuciłam się jej na szyję. - Dlaczego cię tak długo nie było ?
- Byłam u twojej babci. - powiedziała smutna
- Coś się dzieje z babcią ? - zapytałam przerażona. Babcia miała już 77 lat i nie radziła sobie za dobrze. Mama wiele razy chciała jej pomóc, ale to nic nie dawało. Często jeździłam do niej z Ki i rodzicami na wakacje. Jednak kiedy dziadek umarł, wszystko się zmieniło. Jeździłam do niej sama i pomagałam jej w normalnych czynnościach domowych. Do tego doszedł jeden wylew i cukrzyca. Z babcią było coraz gorzej, ale nadal się trzymała. Byłyśmy i nadal jesteśmy bardzo związane ze sobą.
- Nie martw się Sara, z babcią jest wszystko w porządku, a nawet lepiej. - powiedziała ciocia
- Ale ? - zapytałam
- Jakie ale ? - zdziwiła się ciocia
- Zawsze jest jakieś ale. - powiedziałam
- Nie ma. - odparła ciocia. Widziałam, że kłamie. Perfidnie mnie oszukiwała.
- Dobrze ciociu, chciałabym zostać, ale... - zatrzymałam się - muszę jeszcze poćwiczyć. - skłamałam
- Rozumiem. - odpowiedziała ciocia i z uśmiechem spojrzała na Ki. - Miłego wyciskania.
- Dziękuję ciociu. - powiedziałam i przytuliłam ją na pożegnanie. Złapałam Ki za rękę i wyszliśmy razem z ogrodu. Głośno westchnęłam, kiedy zamknęłam drzwi. Ki spojrzał na mnie i zaśmiał się.
- Męczące. - powiedziałam i razem z nim skierowałam się do mojego pokoju.
*Samantha*
Mijała już kolejna godzina w tym harmidrze. Kilkoro moich młodszych kuzynów biegało dookoła drzewa, a kilkoro grało w jakąś grę. Mam świetnie dogadywała się ze swoimi przyjaciółkami i resztą rodziny. Siedziałam sama na kanapie czekając na jakieś wybawienie. Nie lubiłam swoich urodzin. Przynajmniej te urodziny były tak kiepskie jak plastikowe koleżanki mojej mamy. Dochodziła już godzina 19, a ja nadal nie czułam się świetnie na moich 18-nastych urodzinach. Byłam zdenerwowana i smutna. Logan nie zadzwonił do mnie dziś ani razu i nie wyglądało na to, że ma tak się stać. "A miał to być najpiękniejszy dzień mojego życia" pomyślałam z ironią. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zerwałam się na nogi i otworzyłam drzwi. Moją twarz od razu rozpromienił uśmiech. Przede mną stał Logan z pięknym bukietem róż i wielką torbą.
- Wszystkiego Najlepszego kochana. - powiedział z uśmiechem
- Dziękuję Logan. - powiedziałam z uśmiechem - Wejdź. - odsunęłam się z wejścia, żeby Logan mógł przejść i zamknęłam za nim drzwi.
- To dla ciebie oczywiście. - powiedział i wręczył mi torbę wraz z kwiatami.
- Dziękuję ci jeszcze raz. - powiedziałam - Chodźmy do mnie.
- A to twoja mama nie zorganizowała ci urodzin ? - zapytał Logan
- Właśnie zorganizowała. - powiedziałam - I tu jest problem.
- Problem ? - zdziwił się Logan
- Nie chciałam tej imprezy z jej koleżankami i dzieciakami. - powiedziałam
- Więc mam lepszy pomysł dla ciebie. - powiedział Logan z podstępnym uśmiechem.
- Jaki pomysł....Logan ? - zapytałam niepewnie
- Powiedzmy, że to będzie niespodzianka. - powiedział tajemniczo - Na twoje 18-naste urodziny.
- Jeszcze raz wielkie dzięki Logan. - powiedziałam
- Jeszcze raz mi podziękujesz, a za każde dziękuję będę cię łaskotał. - powiedział z uśmiechem
- Okej, okej, rozejm. - powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać. Wzięłam Logana na górę i posadziłam go w moim pokoju. Wsadziłam kwiaty w piękny wazon i postawiłam je na biurku przy oknie.
- Piękne kwiaty. - powiedziałam do niego - No więc, co mi kupiłeś za prezent ? - zapytałam
- Otwórz to się przekonasz. - powiedział Logan z uśmiechem i mrugnął do mnie okiem. Rozchyliłam torbę i zajrzałam do niej. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Szybko wyjęłam przepiękną sukienkę ze środka.
- Logan, to...to jest cudowne. - dukałam z niedowierzaniem
- Miło, że ci się podoba. - powiedział Logan i podszedł do mnie
- Zasłużyłeś na prezent. - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy. Logan uśmiechnął się, ale nadal nie wiedział o co chodzi. Przysunęłam się do niego i delikatnie pocałowałam. - Dziękuję - wyszeptałam
Logan zaczął łaskotać mnie po biodrach.
- Logan, nie ! - wrzeszczałam śmiejąc się. Logan proszę.
- Okej. - powiedział i przestał mnie łaskotać, przyciągając do siebie. Spojrzałam na jego rozpromienioną twarz z uśmiechem. Logan delikatnie odgarnął mi włosy za ucho i uśmiechnął się. Nagle zaczęliśmy się śmiać, a on mnie puścił.
- Przebierz się Sam, a ja poczekam na ciebie na dole. - powiedział Logan
- A w co mam się ubrać ? - zapytałam zamotana
- W mój prezent i jakieś ładne buty do tego. - powiedział Logan
- Dobrze, daj mi 10 minut i zaraz będę. - powiedziałam i wygoniłam go z pokoju. Szybko zdjęłam swoje ubrania i wciągnęłam na siebie sukienkę. Weszłam do garderoby w poszukiwaniu jakiś butów. Padło na klasyczne, czarne szpilki. Wsunęłam je na nogi i zeszłam na dół. Logan czekał na korytarzu i przyglądał mi się bacznie.
- I jak wyglądam ? - zapytałam
- Przepięknie. - powiedział Logan z uśmiechem - Weź kurtkę i jedziemy.
- Ok. - powiedziałam, chwyciłam skayke z wieszaka i założyłam ją. Wyszliśmy na zewnątrz i wiedziałam już po co była mi ta kurtka. Logan przyjechał swoim ścigaczem. Podeszliśmy do jego pięknego Kawasaki, a Logan podał mi kask.
- I mam jechać w sukience ? - zapytałam
- Spokojnie, nic nie będzie widać. - powiedział Logan. Trąciłam go łokciem i spojrzałam po raz kolejny na motocykl.
- Dobra, raz się żyje. - powiedziała, założyłam kask i usiadłam za Loganem, mocno obejmując go ramionami, ponad biodrami. Logan odpalił motocykl i ruszył z podjazdu. Po kilku minutach byliśmy już przy dobrze znanym mi klubie. Zsiedliśmy z motocykla i podeszliśmy do wysokiego ochroniarza.
- Cześć Bob. - powiedziałam
- Cześć Sam. - powiedział miło - Przyjechaliście się pobawić z Loganem ?
- Tak. - odpowiedziałam z uśmiechem - Wpuścisz nas ?
- Pewnie, wchodźcie. - powiedział Bob i przepuścił nas przez bramkę. Weszliśmy do klubu, gdzie włóczyło się już sporo ludzi. Na scenie występował jakiś DJ. Nawet mi się podobała jego muzyka, ale ja i tak wolałam Exo i k-pop.
- Pójdę po jakieś napoje, a ty może znajdź dla nas stolik. - powiedział Logan
- Okej. - odpowiedziałam i zaczęłam rozglądać się po sali. Wyczaiłam wolny stolik i szybko do niego podeszłam. Usiadłam wygodnie na kanapie i wypatrywałam Logana. Po krótkiej chwili mój przyjaciel wrócił z kilkoma drinkami.
- Chyba nie masz zamiaru mnie upić, co ? - zapytałam go, kiedy podał mi drinka
- Nie. - odpowiedział - Pijemy bezalkoholowe. - odpowiedział
- To dobrze. - odpowiedziałam z uśmiechem. Miałam 18 lat, ale nie chciałam pić, bo już kiedyś się upiłam, a następny dzień...następny dzień był okropny, kac i wymiotowanie...fuj.
Po kilku godzinah niezłej zabawy na parkiecie postanowiliśmy wrócić do domu. Wsiedliśmy na motor i po paru minutach byliśmy u mnie w domu. Otworzyłam cicho drzwi i weszłam na korytarz, zapraszając gestem Logana. Zamknęłam drzwi i przekręciłam klucz, zamykając je. Logan uśmiechnął się, przytknęłam palec do ust i pokazałam mu, żeby był cicho. Zajrzałam do salonu. Wszystko było ładnie posprzątane, ale nie było ani śladu po moich prezentach. Chwyciłam więc Logana za rękę i wciągnęłam go na górę do mojego pokoju. Zapaliłam światło i wprowadziłam go do środka. Zamknęłam drzwi i przekręciłam je na klucz. Logan zmierzył mnie wzrokiem.
- Nie wypuścisz mnie ? - zapytał
- Nie. - odpowiedziałam podstępnie
- Co więc planujesz ? - zapytał i przytulił mnie
- Wiesz, na biurku stoi wino, więc... - nie dokończyłam i uśmiechnęłam się do niego. Logan pocałował mnie w policzek i uśmiechnął się.
- Chcesz mnie upić, tak ? - zapytał podejrzliwie
- Nie. - skłamałam i zaśmiałam się, kiedy Logan wziął mnie na ręce. - Logan postaw mnie.
- Bo co ? - zapytał chłopak
- Bo to. - powiedziałam i cmoknęłam go w czoło - I to - cmoknęłam go w policzek - Oh i jeszcze to. - powiedziałam i cmoknęłam go w oko.
- Okej, wygrałaś. - powiedział i postawił mnie na podłodze
- Słusznie. - powiedziałam i poszłam po butelkę. Brunet siedział już na łóżku i czekał na mnie. Usiadłam naprzeciwko niego i otworzyłam wino. - To z gwinta ? - zapytałam
- Jak chcesz. - powiedział chłopak
- Chyba, że się brzydzisz po mnie. - powiedziałam, zanim przytknęłam butelkę do ust
- Nie. - odpowiedział - Dobra, to z gwinta. - potwierdził. Upiłam łyk wina i podałam butelkę Loganowi. Chłopak uśmiechnął się i przechylił ją do swoich warg. Upił trochę i oddał mi butelkę. Procenty szybko wyszły i postanowiłam otworzyć kolejną butelkę wina, która o dziwo też się skończyła. Nieźle się już bawiliśmy i śmialiśmy z czego popadnie. Nawet głupie słowo "kisiel" wywoływało w nas falę śmiechu. Po 3 butelce wina, kręciło mi się w głowie, robiło słabo. Jeszcze nigdy tyle nie wytrzymałam bez wymiotowania czy stracenia przytomności.
Byłam zdziwiona, ale i bałam, że urwie mi się film. Nie musiałam długo czekać. Upiłam kolejny łyk z butelki, przed oczami zaczęło mi się robić coraz ciemniej i ciemniej. Zasnęłam.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Tak więc dziś robię wam zaspam zdjęciami chłopaków w rozdziale 4, który już za chwilkę :)).
Świetnieee !!! Omnomnomnomnom*.*
OdpowiedzUsuńZakochałam się<33333
Omnomnoimnomnom<333
Świetnieee<333